>

Czy jesteśmy skazani na projekt Tango?

Kilka dni temu Paweł wspominał o tablecie stworzonym wspólnie przez korporacje Google i NVIDIA. Sprzęt został wyposażony w mocne podzespoły i zapewne wielu z Was chciałoby dostać go w swoje ręce. Jednak to nie wydajność, oryginalny design czy atrakcyjna cena mają być elementami wyróżniającymi ten produkt na rynku. Urządzenie stanowi element Projektu Tango, o którym po raz pierwszy usłyszeliśmy kilka miesięcy temu. Co tym razem szykuje internetowy gigant?

Tablet z Projektu Tango / Fot. Google

Zaprezentowany niedawno tablet był w branży wyczekiwany i trudno mówić tu o jakiejś niespodziance. Pod koniec lutego Google anonsowało Projekt Tango i pokazało wówczas prototyp smartfonu stanowiącego najważniejszy element prac giganta z Mountain View. Niedawno okazało się jednak, iż na smartfonie sprawa się nie kończy i firma pracuje też nad tabletem korzystającym z tych samych technologii, które zaimplementowano w inteligentnym telefonie. Była zapowiedź tabletu, przyszedł czas na urzeczywistnienie planów. Co właściwie pokazano pod koniec ubiegłego tygodnia?

Tablet został wyposażony w procesor NVIDIA Tegra K1, 4 GB pamięci operacyjnej, 128 GB pamięci wbudowanej, moduły łączności oraz 7-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 1920×1080 pikseli. Podano cenę produktu: 1024 dolary. Czy jest to sprzęt stworzony z myślą o masowej sprzedaży? Nie. Przynajmniej na razie. Urządzenie ma trafić (jeszcze w tym roku) do deweloperów, których z pewnością zainteresuje oprogramowanie Project Tango Tablet Development Kit oraz dodatkowe wyposażenie sprzętu, czyli zestaw kamer i czujników. Ich zadaniem jest skanowanie przestrzeni, w której znajduje się smartfon czy tablet. Po co? Samo Google przekonuje, że celem jest stworzenie urządzeń, które będą mogły zrozumieć przestrzeń i ruch w ludzki sposób.

Projekt amerykańskiej korporacji został wyłożony światu kilka miesięcy temu, gdy firma zaprezentowała smartfon wyposażony w taki zestaw czujników i kamer (plus odpowiednie oprogramowanie), co tablet. Nie wspominano wówczas zbyt dużo o pozostałych podzespołach urządzenia, bo te na dobrą sprawę nie były ważne – stworzono zaledwie kilkaset sztuk telefonu i było jasne, że nie trafi on do masowego odbiorcy – adresatami byli deweloperzy. Tylko co ci ostatni mogą zrobić ze smartfonem czy tabletem posiadającym wspomniane dodatki? I to jest najciekawsze: możliwości, jakie stwarza projekt Tango trudno dzisiaj w jakikolwiek sposób wytyczyć i ograniczyć – wszystko zależy od kreatywności programistów. Pole do popisu jest bez wątpienia olbrzymie.

Większość z Was zapewne zdaje sobie sprawę z tego, że Google poświęca sporo uwagi projektom związanym z przestrzenią, kartografią, nawigacją. Korzystamy z ich map, po świecie jeżdżą samochody realizujące projekt Google Street View (ludzie też noszą ten sprzęt w miejscach trudno dostępnych dla aut). Odpowiednie dane zbiera sprzęt mobilny z Androidem, jeszcze więcej informacji pojawi się, jeśli na masową skalę ruszy projekt Google Glass – wówczas użytkownicy będą dostarczali firmie mnóstwo zdjęć czy filmów i to z lokalizacją. Dorzućmy do tego autonomiczne samochody Google, o których ostatnio zrobiło się głośno (przecież i one będą źródłem danych), a także drony, balony i satelity (wszystkie z logo Google) – niedługo powinno ich szybko przybywać nad naszymi głowami. Sporo tego, prawda?

Teraz zsumujcie dane (przeróżne) dostarczane przez wszystkie przywołane elementy. To robi wrażenie, ponieważ daje jednej firmie olbrzymi zastrzyk informacji na temat świata, a zwłaszcza na temat ludzi, z których firma może uczynić swoich klientów. O ile jeszcze tego nie zrobiła. Dzisiaj taki zbiór danych stwarza spore możliwości i można dzięki niemu zarabiać miliardy dolarów, ale korporacja nie zamierza na tym poprzestawać – Projekt Tango ma być kolejnym elementem opisanej przed chwilą układanki. Przecież Google nie dotrze ze swoimi kamerami/dronami i różnymi czujnikami wszędzie – to zbyt kosztowne i często po prostu niemożliwe. Okazuje się jednak, że oni nie muszą tego robić. Przynajmniej nie sami – wyręczą ich użytkownicy.

Projekt Tango zakłada, że sprzęt mobilny będzie skanował swoje otoczenie. Zestaw czujników i kamer w połączeniu z odpowiednim oprogramowaniem oraz wydajnymi podzespołami sprawią, że smartfon albo tablet będą mogły tworzyć mapy 3D. Ktoś spyta: czego dokładnie mapy? W odpowiedzi padnie: wszystkiego. Sprzęt mobilny dotrze w te uliczki i zaułki, do których nie dotarł samochód Google, odwiedzi fabryki i sklepy, znajdzie się w szpitalach i szkołach, wejdzie po naszej klatce schodowej, potem zajrzy do naszego domu. Zeskanuje przestrzeń i stanie się jasne, gdzie jest kuchnia, łazienka, salon, jak ustawione są meble. Niewyobrażalne źródło informacji.

Projekt Tango / Fot. zrzut ekranu z youtube.com

Z pomocą nowej technologii Google mogłoby trafić do bardzo wielu miejsc i zeskanować tę przestrzeń. Rozwiązanie idealne, ponieważ firma nie wydaje miliardów dolarów (koszty opracowania projektu zapewne są wysokie, ale nie aż tak), by osiągnąć cel i nie trwa to kilkadziesiąt lat. Po co robić coś samemu, skoro można zaangażować ludzi i liczyć na ich wsparcie (docelowo Tango ma pewnie wylądować w milionach urządzeń mobilnych). Bardzo dobry system. Pojawi się oczywiście pytanie: ja przekonać tych ludzi? Odpowiedź jest prosta: część dobrowolnie uruchomi usługę w swoim smartfonie czy tablecie – z czystej ciekawości i fascynacji „nowym”, część zostanie do tego namówiona za pomocą jakichś bonusów: a to dodatkowe miejsce w chmurze Google, a to tańsza usługa czy produkt – możliwości jest sporo. Jeśli ktoś będzie przeciwny projektowi, stwierdzi, że nie pozwoli, by firma weszła do jego domu i nie uruchomi opcji skanowania, to… przecież może to zrobić kolega, który wpadnie z wizytą i smartfonem z włączonym mapowaniem.

Wdrożenie projektu na wielką skalę zapewne nie nastąpi za rok czy dwa – do zrobienia jest jeszcze sporo i trzeba poczekać na pomysły deweloperów. Kiedyś jednak Tango powinno wystartować (poza studiami deweloperskimi oraz pracowniami Google) i trudno przewidzieć, do czego to doprowadzi. Pomysły tego typu pojawiały się w branży już wcześniej, ale do tej pory nie doczekały się realizacji. Przynajmniej nie na skalę, o której teraz mówimy. Kolejne mieszkania/budynki/wioski/miasta będą skanowane i umieszczane w cyfrowej rzeczywistości – to kolejny krok na drodze do wymieszania „reala” ze światem wirtualnym.

Z dotychczasowego tonu wpisu, można wywnioskować, że jestem całkowicie przeciwny projektowi i dostrzegam w nim tylko zagrożenia dla prywatności oraz kolejną szansę dla Google, by umocnić swoją pozycję w naszym świecie. Faktycznie jest tak tragicznie?

Projekt Tango / Fot. Google

Mimo wad i kontrowersji, muszę przyznać, że Projekt Tango stwarza wielkie szanse dla nas, zwykłych użytkowników Internetu, klientów sklepów, pacjentów, petentów. A także dla licznych instytucji oraz firm. I to na bardzo wielu płaszczyznach: od rozrywki przez handel po pomoc niepełnosprawnym. Wyobraźcie sobie, że jedną z lokacji w grze komputerowej staje się Wasze mieszkanie – zeskanujecie je smartfonem i wstawicie do cyfrowego świata, w którym toczy się rozgrywka. Ten sam skan możecie przesłać do sklepu, by sprzedawca zaproponował pasujące meble (albo sami je dopasujecie, korzystając z odpowiedniego oprogramowania). Skorzystają projektanci wnętrz, ekipy remontowe, pośrednicy nieruchomości.

Za sprawą Projektu Tango łatwo odnajdziecie się w konkretnym sklepie i szybko znajdziecie produkt, którego szukacie, nie będziecie musieli krążyć po wielkim szpitalu, by znaleźć właściwy gabinet. To samo dotyczy kampusu uniwersyteckiego albo budynku większego urzędu. W galerii handlowej szybko traficie do konkretnego sklepu/restauracji – sprzęt mobilny może pokierować każdym Waszym krokiem. Osoby na wózku inwalidzkim dowiedzą się, jaka trasa jest im przyjazna i nie zawiera barier w postaci schodów czy wysokich krawężników. Niewidomi zyskają coś na kształt bardzo dobrze zorientowanego psa przewodnika. A na tym przecież nie kończą się zalety – deweloperzy (a także samo Google) mogą nas zaskoczyć naprawdę ciekawym i bogatym pakietem projektów.

Czy jesteśmy skazani na projekt Tango? Z jednej strony, można przywołać przykład Google Glass – przez kilka ostatnich lat o tym produkcie było bardzo głośno, omawiano go pod kątem biznesowym, prawnym, socjologicznym, psychologicznym, wiele osób czekało na szybką i nieodległą rewolucję. Dzisiaj widać, że od ewentualnych zmian wywołanych tym produktem (mowa o zmianach na masową skalę) trochę nas dzieli – Google Glass jeszcze „nie wypaliło”. Być może podobnie będzie ze skanowaniem przestrzeni przy użyciu sprzętu mobilnego? Trzeba brać taką możliwość pod uwagę, ale jednocześnie pamiętać, że w przypadku Tango, Google ma niżej zawieszoną poprzeczkę – ta technologia jest już w ich rękach i niebawem łatwe stanie się jej implementowanie w smartfonach czy tabletach.

Google nie musi nas przekonywać do nowego produktu, jak ma to miejsce w przypadku Glass – smartfony i tak kupujemy i dzieje się to już na olbrzymią skalę. Teraz wystarczy do tych smartfonów dorzucić kilka podzespołów i oprogramowanie, które większości użytkowników nie będą przeszkadzać. Co więcej, mogą je uznać za świetny dodatek zwiększający atrakcyjność produktu (wow! skan mojego mieszkania w grze). Amerykańska korporacja ma spore szanse na zrealizowanie tego pomysłu i w razie sukcesu, firma zyska naprawdę potężne narzędzie umożliwiające zarabianie miliardów dolarów. To kolejny krok na drodze do zaawansowanej personalizacji usług. Jest o co walczyć.

Internetowy gigant z pewnością zdaje sobie z tego sprawę i nie odpuści. Przynajmniej wydaje się to mało prawdopodobne. Na nic zdadzą się protesty przeciwników obawiających się wzrostu potęgi jednej firmy, postępujących inwigilacji i cyfryzacji naszego życia. Takiego projektu należało się spodziewać i dzisiaj zaczyna on być urzeczywistniany. Czy przyniesie nam więcej korzyści niż szkód? Na to pytanie naprawdę trudno odpowiedzieć i chyba nie uda się to nawet po wdrożeniu Tango w życie.

 

 

Zainteresował Cię artykuł? Zobacz też inne maniaKalne felietony.

 

 

O autorze
Maciej Sikorski
 

Dzieci nie ma, w kosmosie nie był, nie uprawia alpinistyki ani innych sportów ekstremalnych, za to od lat dzieli się z maniaKalnymi CzytelniKami swoimi przemyśleniami na temat biznesowej strony sektora IT. Teksty Maćka znajdziecie również na łamach bloga Antyweb.

 

Chcesz podzielić się z nami swoimi przemyśleniami? Pisz na redakcja@techmaniak.pl. Być może i Twój wpis znajdzie się wśród maniaKalnych felietonów.

 

Maciej Sikorski

Komentarze

Najnowsze artykuły

Świąteczny poradnik zakupowy 2023. Wybieramy najlepsze prezenty pod choinkę!

Świąteczny poradnik zakupowy techManiaK.pl to mnóstwo ciekawych pomysłów na prezent pod choinkę w 2023 roku…

30 listopada 2023

Jaką konsolę wybrać? Poradnik przed Black Friday

Znudziło Ci się już granie na komputerze? A może chcesz poprawić swoje wrażenia z cyfrowej…

6 listopada 2023

Tablety premium – na jaki model postawić?

Tablet to wielofunkcyjne urządzenie, które łączy w sobie mobilność z możliwościami komputera. Sprzęt z tej…

29 września 2023

iPad – wszechstronne urządzenie mobilne dla Ciebie i Twojej rodziny

W dzisiejszych czasach mobilność jest kluczowa. Niezależnie od tego, czy jesteś studentem, pracownikiem, czy rodzicem…

22 maja 2023

Na co zwrócić uwagę, kupując tablet?

Na co zwrócić uwagę, kupując tablet? Tablet cieszył się największą popularnością kilka lat temu. Obecnie…

27 kwietnia 2023

Laptop do gier

Laptopy gamingowe - Jaki laptop do gier będzie najlepszym wyborem? (więcej…)

17 kwietnia 2023

Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.

Polityka Cookies