- « Poprzedni
- 1/2
- Następny »
Jesteśmy już po prezentacji Nowego iPada i nawet pokusiliśmy się o pierwsze podsumowanie tego, co 7 marca zaprezentowano w San Franciso. Mimo iż Apple nie zdecydowało się o rewolucję i w dużej mierze zaprezentowało produkt, którego spodziewano się na rynku, to większość branżowych analityków i ekspertów nie ma wątpliwości, iż to właśnie korporacja z Cupertino pozostanie liderem sektora i nadal będzie rozdawać karty w tym biznesie. Czy jest to jedyny możliwy scenariusz?
Informowalismy Was niedawno, iż Apple zamierza poważnie zwiększyć poziom realizacji swoich tabletów. Ponoć firma zamówiła już u swych kontrahentów kilkadziesiąt milionów wyświetlaczy (liczba w przedziale od 65 do 75 milionów sztuk). Jeśli weźmiemy pod uwagę, iż do tej pory zrealizowano 55 mln iPadów, w tym ponad 40 mln w roku 2011, to zrozumiemy, że szykuje się ostra gra pod nowy rekord (oznaczałoby to procentowy wzrost sprzedaży na poziomie 60-73%). Jeśli pogłoski o planach amerykańskiej korporacji okażą się prawdziwe i firma faktycznie będzie chciała zrealizować wspomniane ilości tabletów, to z pewnością poważnie wpłynie to na poziom sprzedaży innych producentów. Pytanie tylko, w jakim stopniu?
Mityczny Nexus?
Od kilku miesięcy w Sieci krążą plotki na temat tabletu ze stajni Google. W branży doczekał się on już nawet nazwy Nexus i stanowi punkt wyjścia do dyskusji w temaci roszad na rynku tabletów oraz zmian, jakie mogą na nim zajść w 2012 roku. Pod koniec ubiegłego roku cytowaliśmy Erica Schmidta, który przekonywał, iż w ciągu sześciu miesięcy zobaczymy na rynku dobrej jakości tablet ze stajni internetowego giganta. Top menedżer korporacji z Mountain View wywołał lawinę – komentatorzy rynku zastanawiali się głównie nad dwoma aspektami tej deklaracji: po pierwsze, nad firmą, z którą Google pracowałoby nad nowym gadżetem (wymieniano tu zarówno nowy nabytek firmy, czyli Motorolę, jak i Samsunga oraz HTC – Google współpracowało już z tymi producentami przy produkcji smartfonów Nexus, a doświadczenie należy w tym przypadku uznać za spory atut). Druga kwestia to konkurencja – nowy sprzęt miałby się stać alternatywą dla iPada. Jednak już kilka tygodni później wspominano o starciu z zupełnie innym produktem.
Na początku bieżącego roku informowaliśmy Was, iż produkt Google (o ile w ogóle trafi na rynek) ma konkurować z tabletem Kindle Fire sprzedawanym przez Amazona. Doniesienia te nie przepadły w gąszczu informacyjnym – pod koniec lutego nadal spekulowano, że Google może niedługo wprowadzić na rynek sprzęt będący alternatywą dla taniego gadżetu Amazona. Wspominano o 7-calowym wyświetlaczu o rozdzielczości 1260×800 pikseli oraz mobilnym systemie operacyjnym Android 4.0, który miałby przyciągać więcej klientów niż Android 2.3 zainstalowany na urządzeniu Kindle Fire. Cena? Ponoć podobna do tej, jaką zaproponował amerykański gigant handlu internetowego: około 200 dolarów. I tu pojawia się pytanie: dlaczego Google miałoby nagle zmienić swe plany, na nowo definiować konkurenta i szukać szczęścia na nie do końca zbadanym rynku?
Można tu udzielić co najmniej kilku odpowiedzi – każda będzie inna, a i tak wszystkie mogą świetnie tłumaczyć nową strategię Google. Warto np. zadać sobie pytanie, czy sektor mniejszych tabletów faktycznie nadal jest białą plamą na mapie producentów tabletów? Przecież swoje produkty w tych rozmiarach wypuszczało już kilka firm. Ktoś powie, że nie odniosły one sukcesu i zniechęciły innych do inwestowania w ten segment. Do niedawna można się było z tym zgodzić. Na rynku pojawił się jednak Kindle Fire – sprzęt o niezwykle ograniczonych możliwościach, ale jednocześnie odznaczający się niską ceną (199 dolarów). Po premierze pojawiły się głosy, iż zapowiadano zabójcę iPada i prawdziwą bombę, a pojawił się jedynie kapiszon. Wkrótce miało się jednak okazać, że ów kapiszon świetnie radzi sobie na rynku i poważnie podcina skrzydła konkurencji.
W ciągu pierwszych pięciu dni przedsprzedaży na tablet Kindle Fire zdecydowało się 250 tys. osób. Dla innych producentów z tego sektora (oprócz Apple oczywiście) jest to wynik praktycznie nie do osiągnięcia. Prawdziwym szokiem miały się jednak okazać wnyki sprzedaży tego gadżetu, jakie osiągnięto w ciągu kilku tygodni. Produkt trafił na rynek w połowie listopada 2011 roku i do końca roku rozszedł się w ilości blisko 4 mln sztuk (14% wszystkich tabletów zrealizowanych w IV Q). Zdaniem pracowników iSuppli, lepszy okazał się jedynie wynik Apple – blisko 15,5 mln iPadów zrealizowanych w okresie od początku października do końca grudnia (57% w IV Q). Gdy jednak rzucimy okiem na inne firmy, to okaże się, że Amazon odniósł sukces, którego z pewnością sam się nie spodziewał: Samsung sprzedał w IV kwartale 2,1 mln tabletów (8% rynkowych udziałów), a kolejne na liście Barnes&Noble oraz ASUS odpowiednio 1,9 mln (7%) i 612 tys. (2%). Gołym okiem widać, że Amazon zdołał w ciągu 6 tygodni osiągnąć bardzo dobry wynik, co w zestawieniu rocznym pozwoliło firmie zająć trzecią pozycję na rynku (udziały na poziomie 6%).
Sukces Kindle Fire mógł na Google podziałać w dwójnasób: decydenci korporacji z Mountain View przekonali się, iż droga do osiągnięcia dobrej pozycji na rynku tabletów wcale nie musi biec przez modele 10-calowe wypuszczane przez Apple lub azjatyckich producentów. Okazało się, iż na rynku jest miejsce na mniejsze gadżety – wystarczy je jakoś wyróżnić. Amazon uczynił to przy pomocy niskiej ceny oraz możliwości korzystania z bogatych zasobów dostępnych w sklepie. Te czynniki w stosunkowo krótkim czasie przekonały miliony osób w USA, że warto zainwestować w 7-calowy tablet. Google mogło zatem pod koniec ubiegłego roku dojść do wniosku, że może warto zmienić swoje plany i poszukać szczęścia w tym segmencie. Pojawia się tu jednak inna ważna kwestia – Kindle Fire podziałał na Google niczym marchewka, zachęcająca ich do pracy, czy bat, który do zmiany polityki raczej ich zmusił?
- « Poprzedni
- 1/2
- Następny »
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Realizować – wcielać w życie, urzeczywistniać coś; ekon. ekonomia zamieniać papiery wartościowe na pieniądze
Autor tłumaczył tekst bezpośrednio z obcego języka, czy jak?
Przestańcie nadużywać słowa zrealizowany, realizować, nie silcie się na profesjonalizm, piszcie jak do ludzi, tak po prostu. Denerwuje juz mnie ten styl pisania.
Bzdura.Jeśli już ,to dojdzie jeszcze jeden gracz ,dzięki któremu bedziemy mieć większy wybór i lepszą jakość wszystkich produktów.Inną rzeczą jest limitowane zaufanie do androida przez omylne kojarzenie go z systemem którego (jak Linuxa) trzeba się na nowo uczyć(to znaczy trzeba wykazać trochę checi by go poznać..)
Windows kojarzy się z zaufaniem społecznym,wsparciem technicznym oraz oprócz gier ze sztandarowym pakietem MS Office – dzięki czemu będzie poważnym konktrentem dla pozostałych.
iOS jest błyskotliwym ,szybkim i zdobywającym rzesze fanów systemem , który za sprawą genialnego posunięcia Steva Jobsa uruchomił App Store i ma potężne wsparcie programowe. Nie można też bagatelizować potencjałów produktów Apple ,które działając w jednej drużynie wspierają się co tym samym ustawia ten produkt jako Modny.
Android to dobry system, ale najmniej napompowany kasą i jak narazie brak mu kierunku.Programiści próbują dotrzymać kroku konkurencyjnym rozwiązaniom ale zapominają o zaproponowaniu czegoś co zdecydowanie odróżniłoby ich produkt od konkurencji i co by finalnie dało powód do zakupu urządzenia z tym systemem.Wbrez pozorom częste aktualizacje systemu zamiast poprawiać wizerunek produktu wprowadzają niepotrzebny zament i dezoriętują przeciętnego klienta.
Tak czy inaczej wszystkie te systemy są potrzebne zarówno dla nas klientów jak i paradoksalnie również dla ich samych.Idealnym rozwiązaniem dla mnie jako klienta jest urządzenie ,które by oferowało wraz z kupnem tabletu wszystkie te systemy do wyboru(tak jak w Win7 wybór przeglądarki).To jako dla mnie Klienta byłoby optymalne.
to jakiesj trumny? a co android umiera?
Generalnie ja bym przy informacjach o dominacji jakiegoś systemu dzielił wiadomości na USA i resztę świata. Tam, jak wiadomo, króluje jabłko i nie widzę potrzeby by się ciągle tym ekscytować. Wiadomo, że sprzedaż ich urządzeń jest wysoka, ludzie kupują bo znają, bo jest modne, bo wygodne. Ale to jest USA.
W Europie sprawy przedstawiają się nieco inaczej.
Czy Android padnie pod naporem Windows 8 i iOS? Nie wydaje mi się. Tak samo jak nie padnie produkcja komputerów, tabletów, laptopów itp produkowanych przez firmy inne niż Apple. Jedynym gwoździem do trumny jakiegoś systemu są jego twórcy w momencie gdy porzucają projekt lub przestają go rozwijać. Android nie ma więc powodów do obaw. I dobrze. Gdybym miał do wyboru iOS oraz iOS a jak dobrze poszukać to nowy iOS to bym chyba się załamał bo to żaden wybór.